Ku-ku-kurinuki – co to właściwie jest?

pojemnik kurinuki

Mówiłam Wam już, że kolekcjonuję internetowe kursy ceramiczne na Doměstice. No i właśnie na jednym dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak kurinuki. Ba, nawet kupiłam książkę, w której dużo się o kurinuki pisze.

Melissa Weiss w swojej książce Handbuilt. A Potter’s Guide poświęca technice kurinuki cały rozdział.

Moja pierwsza próba, robiona według kursowych instrukcji, okazała się, noooo, nie do końca udana. Pisałam o tym tutaj. Mój mlecznik miał mega grube dno, aż dziw, że przeżył oba wypały. Jest tak ciężki, że z powodzeniem może robić za narzędzie zbrodni.

No ale nie po to kupiłam książkę, żeby nie spróbować jeszcze raz. Tym razem użyłam gliny z drobniutkim szamotem (czyli GS 254). Jeszcze raz obejrzałam instruktaż. Odpuściłam też dziobek i ucho. Za to dodałam pokrywkę. Z dzbanuszka zrobiła się chyba cukierniczka. Albo pudełko na skarby? Jeszcze nie wiem.

Co to jest kurinuki?

Poza tym, że kurinuki to kolejne modne japońskie słówko, zaraz obok raku, kintsugi i wabi-sabi, które podnosi cenę Waszych wyrobów przy odpowiedniej reklamie, jest to całkiem przyjemna technika tworzenia ceramiki.

W skrócie kurinuki polega na tworzeniu form, których początek to blok gliny, a nie jak w znanych nam technikach, kulka, z której wyciskamy kształt, płat, czy doklejane do siebie wałki gliny. W technice kurinuki wnętrze formy wydrąża się odpowiednim narzędziem. I dokładnie tak słowo kurinuki się tłumaczy – jako wydrążanie czy drążenie. Najczęściej odpowiedniej wielkości oczkiem, ale także np. łyżeczką. Czym tam Wam wygodniej.

Filozofia tej techniki polega na zobaczeniu kształtu planowanej formy w istniejącym bloku gliny, który będzie służył nam do pracy. To zupełnie odwrotnie niż w tradycyjnych technikach wyciskania czy lepienia z wałków, gdzie to twórca decyduje, jaki nadać kształt formie.

Inne spojrzenie na formę i inne planowanie wymaga, przynajmniej ode mnie, większego skupienia. Ale też daje wrażenie pracy rzeźbiarskiej. W końcu przy rzeźbach często też pracuje się na kawałku gliny, który się formuje, a potem właśnie drąży. Na pewno nie jest to technika szybka. I raczej nie da się nią stworzyć dwóch identycznych form.

W samej technice zasadzie wszystko jest dozwolone. Drążenie środka nie oznacza, że gliny nie można przycinać, drążyć, nadać faktury, czy w inny sposób modelować z zewnątrz. Dlatego, jeżeli macie plan na większe cięcie, początkowa bryła gliny powinna być większa niż planowanie naczynie albo forma.

Jak się robi kurinuki?

Najpierw trzeba przygotować glinę. Ja uformowałam walec, powiedzmy w docelowym kształcie. Zostawiłam glinę do podeschnięcia. Materiał powinien być poddębiały, żeby utrzymał formę po jego wydrążeniu.

Mój zaczątek pracy i narzędzia, które mogą się przydać.

Możliwe jest też rozpoczęcie pracy z mokrą gliną. Na przykład przy większych formach można wydrążyć środek częściowo, zostawiając grubsze ścianki. Potem zostawić pracę do podeschnięcia i ostatecznie wydrążyć i uformować pracę, jak już ta poddębieje.

Po podeschnięciu (u mnie chyba po dwóch tygodniach w reklamówce, a potem w magicznym pojemniku) przecięłam walec na wysokości planowanej pokrywki. Kreską zaznaczyłam miejsce na pokrywce i naczynku, żeby potem móc dopasować pokrywkę do jego kształtu.

Pokrywkę cięłam na wysokości 2 cm
Upewniłam się, że ostrze nożyka jest dłuższe niż promień walca.
Cięcie!

Potem zaczęłam drążyć. Oczywiście pilnowałam, żeby dno nie było za grube. Zostawiłam je grubsze niż ścianki, żeby móc od spodu wydrążyć ładną stopkę.

Zaznaczyłam planowaną grubość ścianki.
Drążenie to chyba najprzyjemniejsza część pracy.
A stopkę taką zrobiłam.

Potem zabrałam się za pokrywkę. Wydrążyłam ją zostawiając ścianki grubsze niż w dolnej części naczynia. Potem odcięłam kilkumilimetrową warstwę zewnętrzną, tak żeby powstał wystający kołnierz.

Przymiarka do pokrywki.
Mój pierwszy kołnierz.

Na koniec wygładziłam wydrążony środek. Zewnętrze. Dopasowałam pokrywkę do naczynia i wyrównałam brzegi obu części, żeby nie było szpar.

Tu pokrywka jeszcze przed korektą. Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała wyrównać tego brzegu.

I oto jest. Czeka na wyschnięcie i wypalenie. Z tym, że jeszcze go nie suszę, bo cały czas się zastanawiam, jak ten mój pojemniczek ozdobić. Może angobą? Pastelami? Ja się zastanawiam, a moje naczynko kurinuki czeka cierpliwie.

Cały czas myślę, co by tu dalej. Angoby?

Poza wspomnianym wcześniej kursem online, do spróbowania, z czym właściwie się je kurinuki zainspirowała mnie książka Handbuilt. A Potter’s Guide Melissy Weiss. Bardzo ciekawą formę i zdobienie naczynia kurinuki pokazuje Eva Champagne w swoim artykule Kurinuki Curious w magazynie Pottery Making Illustrated. Artykuł można przeczytać za darmo w ramach bodajże trzech darmowych lektur w magazynie. Trzeba się wcześniej zarejestrować.

Do dzieła!

2 komentarze

  1. Cudne.. znaczy Pani opowieść i ilustracje step by step:). Pojemniczek – tajemniczek.. .
    Ta technika rzeczywiście jak rzeźbienie z kawałka kamienia albo drewna.. Z zewnątrz tez chyba można mu coś odjąć, zrobić lekkie wgłębienia… Dziekuje za tę opowieść…

    1. Tak, jak najbardziej. W tym artykule, o którym na końcu wspominam, autorka dokładnie tak robi. Bierze bryłę gliny, trochę ją formuje, a potem dosłownie ciosa ją z zewnątrz. Jeżeli nie czyta Pani po angielsku, to zdjęcia w artykule są bardzo klarowne i widać, jak to robi.

      Ale generalnie odejmowanie bryle i tworzenie wgłębień jest jak najbardziej dozwolone. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *