Mój pierwszy wypał raku

A wiecie, że w sobotę był Piknik pod Dębem w Łucznicy? Pogoda jak marzenie. Trochę słońca, trochę deszczu. Nudy nie było.

A na pikniku był pokaz raku. Miałam szansę nie tylko popatrzeć, ale też poszkliwić i wstawić swoją pracę do pieca pod czujnym okiem szefowej pracowni ceramicznej, niezastąpionej Justyny Skowyrskiej-Górskiej.

Sama technika raku wywodzi się z Japonii. Jej powstanie datuje się na XVI wiek. Jednak zachodni ceramicy znają ją w wersji słynnego brytyjskiego artysty Bernarda Leacha. Raku, w tym współczesnym wydaniu, polega na szybkim wypale i gwałtownym chłodzeniu naczyń. Poszkliwione biskwity wkłada się do pieca, intensywnie podgrzewa, a potem wyjmuje, gdy piec osiąga pożądaną temperaturę. Całość wypału trwa około godziny. Naczynia schładza się w atmosferze redukującej, głównie zasypując trocinami, albo nawet wkłada prosto z pieca do wody.

Redukcja w trocinach.

Prace poddaje się termicznemu szokowi. Z tego powodu dawniej były raczej z szamotowej gliny, krępe, najlepiej asymetryczne, raczej drobne, często wygniatane albo robione z wałków. Jednak po tym jak raku osiągnęło popularność na zachodzie, zasady dotyczące rozmiaru prac i techniki tworzenia przestały obowiązywać. Miało to związek z rozwojem techniki budowy pieców do raku.

Łucznicowy piec do raku.

Szkliwa do raku są niskotopliwe. Płyną w temperaturze nawet 900 stopni. Część z dostępnych szkliw na pikniku była na bazie tlenku miedzi, więc efekty różniły się w zależności od tego, jak duża była redukcja po wypale.  Kolorki od zielonego, po błyszczące fiolety. Jak plama benzyny w kałuży. No i charakterystyczne, piękne białe szkliwo raku. Ze spękaniami, które tu nie są niechcianym harysem ale właśnie pożądaną krakelurą.

Szkliwienie michy. Będzie biała w środku.
A na zewnątrz turkusowe paseczki. Szkliwo miedziowe, więc czy będzie turkus czy co innego – nie wiadomo!

Emocje były! I oczekiwanie, co wyjdzie z pieca. W pewnym momencie kałuże były już takich rozmiarów, że mogliśmy prace po wypale w nich schładzać.

Piec dopiero się rozgrzewa.

Niestety, przy raku dużo prace pękają częściej niż przy wypałach w piecu elektrycznym. I to mimo zastosowania odpowiedniej gliny. Pęknięcie włosowe, niewidoczne po wypale na biskwit, najczęściej staje się pełnoprawnym pęknięciem po raku.

Cieplej!

Moją michę też to spotkało. Także mam kolejną, egzotyczną(!) osłonkę na doniczkę.

Pierwsze krakle.
Nawet widać trochę turkusu.

A sama Łucznica? Cóż, uzależnia. Świetna atmosfera na pikniku. Pokazy nie tylko ceramiczne, ale także wikliniarskie i sitodrukowe. Przy tym wystawa i lepienie gołąbków pokoju. Pojechaliśmy całą rodziną i każde z nas znalazło coś dla siebie. Szanuję za atmosferę trochę ikeową – nikt nie patrzy krzywo na dzieci. Wręcz przeciwnie, wszystkie są wciągane w zajęcia.

To było też pierwsze raku moich dzieci.

Raku chyba też wciąga. Od kilku dni podglądam piece do raku u Boruty…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *