Co to jest angoba i jak jej używać?

Kocham bardzo grupy śmieciarkowe i oddażowe wszelkiej maści. Lubię tam oddawać, lubię też łowić. Ta ekscytacja! Czasem nawet się udaje, zwłaszcza odkąd odkryłam na fejsie opcję sortowania postów na ścianie od najnowszych. To uczucie! Jak trafienie szóstki w totka (bo wiedzcie, że rzeczy fajne schodzą szybciej niż zdążycie powiedzieć „placek z borówkami”). Przy okazji jeżdżę sobie po stolicy, a dodatkowo odkrywam osobistości i ciekawe profile na fejsie. I takie właśnie złoto ostatnio trafiło mi się na warszawskiej śmieciarce.

Śmieciarkowe skarby.

Otóż, moi drodzy, trafiło mi się kilka dobrych kilogramów angob! Historia w tle przeprowadzkowa (mam nadzieję, ze szczęśliwie zakończona). Dziewczyna przenosiła pracownię malarską i pozbywała się zbędnych rzeczy. Wiadomo, że czyjeś śmieci to skarb dla kogoś innego. No więc z tej wyprawy mam angoby. I trzy kaktusy.

Kotrola (hue hue) stanów magazynowych.

Swoją przygodę z angobami, po rekomendacjach nieocenionej Justyny Skowyrskiej-Górskiej, dopiero zaczynam. A ponieważ zdobycznych angob jest tyle, że starczyłoby mi pewnie na kolejne 20 lat pracy, solidarnie podzieliłam się skarbem z koleżankami instruktorkami. Także, gdybyście chcieli z moimi angobami spróbować, to zapraszam do warszawskiego Z10.Studio.

No dobrze, ale co to właściwie są angoby? Czy to szkliwo, tylko takie trochę inne? No nie do końca.

Co to jest angoba?

Angoba to, najprościej mówiąc, płynna kolorowa glinka. Dawniej była to po prostu upłynniana glina. Taką, często białą, polewano naczynia robione z gliny czerwonej, zazwyczaj ziarnistej żeby je uszlachetnić (a także przysłonić niedoróbki) i wygładzić. Garncarze nazywali taką upłynnioną białą glinę pobiałką, bo służyła do bielenia naczyń. Z tym że, uwaga, jest to inna pobiałka niż ta, którą pokrywa się półki do pieca.

Obecne angoby występują w wielu kolorach. A wszystko to dzięki pigmentom ceramicznym. Także, jak wam się zamarzy, możecie mieć angoby turkusowe, żółte, zielone, czerwone, czarne. Co więcej, angoby można mieszać jak farby i uzyskiwać nowe odcienie i kolory.

Angoba a szkliwo

Ponieważ angoba to rodzaj gliny, zachowywać się będzie podczas wypału jak glina. Oznacza to, że, w przeciwieństwie do szkliwa, nie płynie w piecu, nie zacieka, nie przykleja się do półki.

Kubek malowany kilkoma angobami. Bez szkliwa, więc matowy. I chyba taki pozostanie, bo nie będę już z nim nic robić: widzicie te włosowate pęknięcia?

Angoby nie reagują też ze sobą nawzajem. Czyli można je dowolnie łączyć na czerepie, malować naprzemienne linie, czy nakładać jedną angobę na drugą.

Oznacza to też, że po wypale czerep pokryty angobą nie będzie błyszczeć. Po wyjęciu z pieca takich prac mamy po prostu w ręku kolorowe biskwity. Dopóki nie pokryjemy angoby szkliwem – przezroczystym lub transparentnym – będzie matowa, pudrowa, niekiedy sypka.

Angoby, przynajmniej w teorii, nie reagują także ze szkliwami. Nie powinny powodować niespodzianek typu zbieganie się szkliw czy jakieś purchle. Piszę, że nie powinny, a życie – wiadomo – swoje. Jednak niespodzianek jest mniej niż przy pracy ze szkliwami.

Gdzie i w jakiej postaci można kupić angoby?

Angoby, podobnie jak szkliwa, występują w postaci proszkowej i płynnej. I, co może nieoczekiwane, jak szkliwa mają zakres temperatur. Wiąże się to z tym, że same gliny też są różnotemperaturowe i w zależności od tego, jakiej bazy użyto, końcowa temperatura wypału może się wahać od 980, przez 1120 do 1280 stopni. Oczywiście, tak jak szkliwa, można mieszać swoje własne angoby. Nawet miałam okazję to robić na warsztatach i przyznam, że bardzo mi się podobała ta aptekarska robota.

Angoby proszkowe. Zapas na 10 lat.

Angoby, tak jak i szkliwa, kupuje się w każdym sklepie ceramicznym. W zasadzie każdy producent szkliwa robi też angoby. Są płynne angoby firm Botz, TerraColor, Carl Jaeger i Welte; sypkie – Carla Jaegera, Ceramiq, czy Prodesco. Sypkie angoby swojej produkcji, w szerokim zakresie temperatur, ma też warszawska pracownia JUSTa. Justyna angoby miesza sama, więc miejscowa produkcja! Trzeba tylko napisać maila z życzeniem ilości i koloru, zamówić, no i poczekać na dostawę.

W jednym sklepie znalazłam też angoby z hasłem: zeszklone. Jeżeli dobrze rozumuję, to są to tzw. angoby spieczone, czy też topnikowe. Mają węższy zakres wypału i dodatek topników. Po wypaleniu są bardziej satynowe, mniej sypkie. Trochę jak niedopalone szkliwo. Takie półszkliwo.

Jak używać angob?

Angoby można nakładać na surowy albo na wypalony czerep. Jeżeli nakładacie na surową glinę, to raczej na poddębiałą, a nie taką całkiem mokrą. Angoba ma w składzie (nie zgadniecie) wodę, więc jak polejecie nią mokrą pracę, to może się wam wszystko zapaść, sflaczeć, czy co tam jeszcze.

Można angobę nakładać pędzlem (zostawia ślady włosia), można tapować pędzlem albo gąbeczką, można oczywiście polewać albo zanurzać prace w angobach, można angoby na prace natryskiwać.

Do czego używa się angob?

Angoby stosuje się niemal od początku istnienia ceramiki. Z ich użyciem związane są najstarsze techniki zdobienia. Jest wiele technik z użyciem kolorowych glinek. Najprostsza to zmiana koloru całego czerepu, co zresztą od dawien dawna wykorzystywali garncarze, żeby ich wyroby wydawały się szlachetniejsze.

Można też się kolorami bawić, malować, robić kropki, kreski, a nawet trójkąty. Takie malowanie nazywa się barbotine.

Jeżeli pokrywacie surowy czerep angobą, można robić narzędziem różne wzorki i dokopywać się do spodniej warstwy. Czyli robić sgraffito. A jeśli te wyryte wzorki pokryjemy angobą i wyrównamy wzorek z bazą czerepu, to robimy moletaż.

Pierwsze próby ze sgraffito. Oczywiście freestyle i bez linijek, dlatego wzór tak swobodnie pływa.

Można też malować prace rożkiem, tak jak robią to garncarze ludowi. Ta technika to pastelaż. Wzory czy malunki wykonywane tą techniką wyglądają trochę jak lukier na piernikach. Podobna do pastelażu technika zdobienia to fladrowanie. Polega ono na malowaniu poziomych pasków angobą na naczyniu a potem robieniu pionowych zacieków innym kolorem angoby.

Malowanie angobą można też połączyć z malowaniem woskiem. Jeśli pokryjemy jakąś część naczynia woskiem, angoba z niego spłynie, co da nam taki rysunek w negatywie. Pod woskiem może być oczywiście inny kolor angoby. Efekty bywają zachwycające. Technika maskowania woskiem to rezerważ.

Pierwszy rezerważ. Wyszedł do bani.

Można też bawić się z angobami i masą lejną. Tworzyć nerikomi (ach te piękne japońskie słowa!), czyli ceramikę agatową, robić kilkuwarstwowe kolorowe naczynia i dodrapywać się do spodnich warstw już na naczyniu wyjętym z formy. No, ale to już zupełnie inna para kaloszy i o tym napiszę, jak trochę więcej będę wiedziała, z czym to się je.

Zalety i wady zdobienia angobami

Dla mnie największą zaletą jest stabilność angob i ich dużo większa przewidywalność niż przy pracy z samymi szkliwami. Angoby też więcej wybaczają. Co do zasady, są tańsze niż szkliwa (chociaż nie wiem, czy ma to zastosowanie przy angobach w wersji płynnej).

Z powodu tego wybaczania i ceny są polecane w pracy z dziećmi. Tu nic się nie stanie, jak nie zerkniemy (chociaż i tak zawsze zerkamy), czy na pewno dno pracy jest odszkliwione, przed włożeniem jej do pieca.

Poza tym, widać mniej więcej kolory, więc sam proces malowania nie jest tak całkowicie abstrakcyjny. Myślę, że dzięki temu dzieci (i dorośli!) mają więcej frajdy z malowania i są w stanie jakoś bardziej wczuć się w sam proces.

Chyba największa wada i rozczarowanie to odpryskiwanie angob. Dzieje się tak najczęściej dlatego, że glina w czerepie jakoś nie dogaduje się z tą z angoby. Inaczej oddają wodę i inaczej się kurczą. Podobno pomaga dodanie mączki kwarcowej albo dodanie do angoby sproszkowanej gliny, tej z czerepu. Ale tego jeszcze nie próbowałam.

Trochę mi nie wyszedł ten rezerważ. Glina przy nakładaniu angob była prawdopodobnie za mokra. Albo za dużo angoby. Albo za mało. Kto to może wiedzieć?

Opracowałam na podstawie:

  1. Flis, Bogusław, Aleksandra Wyszyńska. Zarys technologii ceramiki. Podręcznik dla ZSZ. Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Warszawa: 1974.
  2. Fournier, Robert. Illustrated Dictionary of Practical Pottery. Fourth Edition. A&C Black. Londyn: 2000.
  3. Peterson, Susan i Jan Peterson. The craft and art of clay. Fifth edition. Londyn: 2012.
  4. Skiba, Piotr. Garncarstwo. Sztuka pięciu żywiołów. Arkady. Warszawa: 2010.

2 komentarze

  1. Wszystko prawda, tylko zakupy w polecanym sklepie to dla mnie kompletny brak szacunku dla klienta, po czterokrotnych telefonach i zapewnieniach, że towar będzie wysłany, dalej go nie ma. Wierzę, że w końcu otrzymam moje angobny ale jeśli od tego zależy terminową praca, to można zapomnieć

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *