Dziś mija rok odkąd odważyłam się napisać pierwszy wpis na blogu i założyć profil na Facebooku.
W zasadzie to mocno się zastanawiałam, czy o tym pisać, bo końcówka grudnia i początek stycznia ogólnie pełne są podsumowań i planów. Ale potem pomyślałam, że to taki mój rok, i że fajnie będzie porównać co i jak w przyszłym styczniu.
Zeszłoroczne cele i co z nich zostało
Zaczęłam tu pisać z trzema założeniami i celami. Miało być ambitnie (jak ze wszystkim) a wyszło jak zwykle (jak ze wszystkim):
- Blog jako platforma, żeby przetrawić to, co w temacie ceramiki czytam, piszę i tłumaczę.
- Miejsce, żeby pisać tu o książce, którą tłumaczę.
- Wpis raz na tydzień.
W zasadzie zrealizowałam cel pierwszy. To pisanie to trochę forma nauki, trochę wyjście ze swojej strefy komfortu, a trochę też pole doświadczalne do tego, czego powinnam się uczyć zawodowo (aktualnie głównie pisania i przygotowywania graficzek w Canvie). Tu odhaczam wszystko na 100%. Ten rok, blogowo i nie tylko, był dla mnie jak dwa semestry na studiach.
Dużo się nauczyłam, paradoksalnie nie tylko o ceramice, ale też o technikaliach pisania, robienia zdjęć, wklejania zdjęć, a nawet filmików!
Cel drugi, cóż, wiązał się z innym celem, do którego jeszcze nie dobiegłam. O samym tłumaczeniu i książce, którą mam na tapecie napisałam, raz. Tu chyba jeszcze się za bardzo boję a.k.a. wstydzę. A też nie idzie mi tak, jakbym chciała. W głowie miałam praktyczną realizację przepisów na szkliwa czy masy, czy też stosowanie wskazówek autorki co do procesu twórczego. W życiu, po bolesnych obliczeniach, wyszło mi, że żeby zdążyć ze wszystkim, właściwie nie powinnam spać.
Po za tym zorientowałam się, że czyta mnie bractwo (a w zasadzie siostrzaństwo) ceramiczne, a nie tłumaczowskie, więc może o bólach tłumaczenia napiszę jednak gdzie indziej. Chyba, że macie ochotę na takie uchylanie kurtyny? Jeśli tak (albo wręcz przeciwnie, bardzo nie), to dajcie znać.
Trzeci cel totalnie mi odleciał. Miały być 52 wpisy a jest, przy dobrym wietrze, ich połowa. Na ten rok się urealniam i jednak spodziewajcie się, że będę się odzywać co dwa tygodnie. Ta częstotliwość pozwala mi kolejne wpisy przemielić, przetrawić, no i w każdy inny sposób przepracować.
A co Wam się podobało?
Noooo, tak całkiem to nie umiem powiedzieć, ponieważ całe to blogowanie to stroma krzywa uczenia się i dopiero niedawno odkryłam, że mogę tu podpiąć narzędzie analityczne, żeby mi mówiło, co tu się czyta.
Sądząc po komentarzach tu i na Facebooku, i po prywatnych wiadomościach, najbardziej zaciekawiło Was:
- Jak nie robić kafli ceramicznych.
- Subiektywny poradnik zakupu pierwszego pieca.
- Co to jest angoba i jak jej używać.
Temat pieca w ogóle stał się w pewnym momencie gorący (hue hue). A wszystko za sprawą malusiej wzmianki o tym, że planuję trzymać moje cudo na tarasie. No bo czy można i czy wypada? Wyszło, że jeszcze chcecie o tym poczytać. Nadrobię. Na razie zbieram dane.
I w sumie wychodzi mi, że interesują Was i aspekty praktyczne, czyli te dotyczące samego tworzenia, i te bardziej okołoceramiczne (czyli np. jak przeczesywać olx).
Zdziwiło mnie to, że jednak nie macie preferencji co do zawartości wizualnej wpisów. Chętne czytacie zarówno wpisy zdjęciowe jak i te z filmikami. A myślałam, że jednak filmy są bardziej na fali. Na pewno więcej się przy nich męczę. Może to widać i dlatego mnie oszczędzacie. 😛
No więc tak. Przyszły rok urealniam. Ciut rzadziej (tzn. wpisy tak samo, ale w mojej głowie jednak ciut rzadziej) bo muszę trochę pogrzebać za kulisami.
Dajcie koniecznie znać, czy chcecie o czymś konkretnym poczytać. Bloków tematycznych mam kilka, ale jednak najfajniej jest napisać o czymś, co i tak rozkminiacie.
Sto lat dla zabaw z gliną! Tych małych i tych trochę większych.
Gratuluję! Świetny blog.